Oczywiście wojna o "demokrację i prawa człowieka"....

A zatem kiedy?
Przed wyborami w... Polsce.
Dlaczego tak myślę?
Ponieważ trzeba będzie odciągnąć Rosję od ewentualnej pomocy Chinom, a Ukraina już ciągnie "na oparach", więc potrzebny będzie następny "junior partner" aby skutecznie związać siły Rosji na zachodzie. I tym junior-partnerem będzie oczywiście "Pouland ferst tu fajt!". OK- tym razem Polska będzie druga, bo pierwsza była Ukraina i jak na tym wyszła to widać doskonale.  A ponieważ tylko obecne ugrupowanie może zagwarantować pełne zaangażowanie w wojnę przeciwko Federacji Rosyjskiej i to na skinienie "senior-partnera" zza wielkiej wody, to widmo przerzępolenia przez nie wyborów może spowodować, że "senior - partner" nie mając pewności co do następnego podwykonawcy jego polityki, rozkaz do ataku wyda jeszcze przed wyborami. 
Oczywiście front może być szerszy niż tylko granica z Polską, bo przecież po coś ta Finlandia do SPA przystąpiła, nieprawdaż? 
Trzeba będzie także uderzyć w zaplecze energetyczne Chin - tu bezcenny okaże się powiat palestyński, który już przebąkuje o tym, że zaatakuje Iran nawet bez pomocy USA. Oczywiście w przypadku ataku na Iran również w Afganistanie mogą być aktywowane tamtejsze "bolki" zaprogramowane podczas "urlopu" w Guantanamo i nawtykane w obecny afgański rząd...
Ale ruszając do ataku na Rosję musimy pamiętać o... plecach - czyli o tym co zrobią Niemcy.
Oczywiście mogą uderzyć razem z nami na Rosję, ale jak znam życie, to po dotarciu do granicy z Białorusią lub Obwodem Królewieckim ogłoszą, że skończyło im się paliwo, zatarły silniki i ktoś im ukrałdł amunicję -  i tak powstanie nowa generalna gubernia, a niemieckie czołgi pod przykrywką ataku na Rosję wjadą do Polski nawet nie tyle nie niepokojone przez większość urobionego antyrosyjską propagandą społeczeństwa, co wręcz patrzące na to wydarzenie przychylnym okiem. 
Ale to nie jest najgorszy scenariusz, bo jeśli Niemcy potraktują sprawę na serio, albo nie wezmą udziału w ataku w ogóle, to krótko po ataku na zachodnie tereny Federacji Rosyjskiej może nastąpić... odparowanie Międzymorza połączone ewentualnie z odpaleniem ładunków nuklearnych pod wodami Bałtyku, co wywoła tsunami rozwiązujące problem bycia Finlandii, Szwecji (?) i Wymieratów Bałtyckich w NATO. Część wód mogłaby dotrzeć wtedy do Polski, co spowodowałoby wypełnienie się przepowiedni ojca Klimuszki, że obszar gdzie jest jego grób będzie zalany wodą.
I tak powstanie pas spalonej/zalanej ziemi między "starą Europą" a pozostałą częścią Eurazji. Europa zostanie trwale odcięta naprominiowanym terytorium od surowców z Rosji, te popłyną do chińskich fabryk, a Europa zostanie na łasce "przodującej demokracji" i od niej będzie kupować surowce po cenie co najmniej 2 razy wyższej niż od Rosji i co jakiś czas wg zaleceń think-tanków sterowanych zza oceanu będzie wprowdzać nowe mądrości etapu np. walki o klimat, dekarbonizację, albo z nowymi wariantami następnych świrdemii. 
To kiedy będę wybory w Polsce?
Cytuję wujka Gugla: 
"Wybory palrlamentarne w 2023 roku odbędą się 15 października, 22 października, 29 października lub 5 listopada. Zgodnie z Konstytucją głosowanie musi zostać wyznaczone na "dzień wolny od pracy, przypadajcy w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu".

Czy możemy coś zrobić aby zapobieć realizacji najczarniejszego scenariusza?
Myślę, że jako społeczeństwo niewiele - wszelkie próby gwałtownego odsunięcia od władzy obecnego układu spowodują wprowadzenie stanu wyjątkowego. 
Niektórzy europejscy politycy, którzy jeszcze mają trochę zdrowego rozsądku, rosyjscy i chińscy przywódcy, którzy mogą widzieć podobne zagrożenie mogą się dogadać ponad naszymi głowami i jakoś wybić z głowy głupie pomysły ataku na Rosję lub go uniemożliwić zawczasu, a my musielibyśmy wtedy tylko dotrwać do wyborów i wybrać zupełnie innych ludzi, którzy nie byliby związani z polskim majdanem czyli... solidarnością wspieraną mniej lub bardziej jawnie przez KRK, bo to właśnie wtedy zainstalowano w Polsce służalcze wobec "przodującej demokracji" "elity", które niszczą stopniowo wszystko co udało się w Polsce zbudować lub odbudować po wojnie.